Na literaturę fantasy cześć czytelników patrzy przez palce. Traktuje ja jako coś pomiędzy bajką a legendą i zdecydowanie nie stawia na półce z poważnymi książkami dla dorosłych czytelników. Zapomina się przy tym choćby o fenomenie „Władcy pierścieni”. Tymczasem w tym gatunku dzieje się bardzo wiele dobrego, a najlepszym przykładem jest tu choćby Brandon Sanderson i jego „Droga królów”.
Ta pozycja świetnie pokazuje, że fantasy to literatura przez duże L i spoglądanie na nią „przez palce” jest sporym błędem. Mało tego odważę się zaryzykować tezę, że ten typ pisania stawia przed twórcą większe wymagania. Twórca literatury osadzonej w realnym świecie jest zwolniony z obowiązku stworzenia środowiska akcji, ono istniej i jest nim nasz świetnie znany świat. Pisarz fantasy musi ten świat wykreować.
I właśnie w perfekcyjnie wykreowanym świecie, niezwykle odmiennym od naszego widzę podstawy sukcesu jakim „Droga królów” cieszy się tak pośród czytelników jak i pośród krytyki. Od bardzo dawna nie miałem przyjemności zatopić się w tak perfekcyjnie wymyślonym świecie. Począwszy od jego fizyki, idealnie współgrającej z magia, poprzez epicko przedstawioną faunę i florę aż po wielowiekową historię i religię. Wszystko to jest spójne, wchodzące ze sobą w reakcje, pozostające w synergii i zgodne ze specyficzna logiką tamtejszego świata. Mnie najbardziej oczarował pomysł ze sprenami – eterycznymi istotami będącymi swoistą manifestacja zjawisk fizycznych ale i stanów emocjonalnych. A to tylko jeden z wielu przykładów wielkiej wyobraźni autora.
Dopiero na tym tle Sanderson osadził charyzmatycznych bohaterów i obdarzył ich emocjami typowymi dla nas – ludzi początku XXI wieku. Takie skonstruowanie tła pozwoliło mu zbudować wciągająca fabułę, w której jest wszystko czego po dobrej powieści oczekujemy. Osia są losy czwórki bohaterów osadzonych na tle trwającej od 6 lat wojny. Każdy z nich ma swoje do odegrania, ale też swoją przeszłość i bagaż doświadczeń który poznajemy poprzez liczne retrospekcje. Główny wątek wije się i meandruje w sposób dający autorowi możliwość ubarwienia go o miedzy innymi napisane z rozmachem sceny batalistyczne, pajęcze sieci dworskich intryg czy wojnę widziana z punktów widzenia dowódcy i niewolnika.
Przedstawiona historia chwyta za gardło od pierwszych chwil i nie puszcza do końca. Sam poznawałem te opowieść za sprawą niedawno wydanego audiobooka. Karkołomnego zadania zinterpretowania tego nie łatwego tekstu podjął się Wojciech Żołądkowicz i zrobił to doskonale. Już na początku brawurowo odczytując ważny i obszerny opis jednej z akcji skrytobójcy i zaraz potem świetne przedstawienie epicko opisanej potyczki pokazał na jak wysokich emocjach chce przekazać te powieść. Potem jest jeszcze lepiej, specyfika odczytania roli każdego z bohaterów, intensywna gra głosem, od szeptu aż po krzyk. Do tego świetnie i wciągająco przedstawione opisy świata i jego fenomenów. Ewidentnie Żołądkiewicz wyrasta na specjalistę od epickich opowieści, dziś po ponad 40 godzinach spędzonych w towarzystwie jego głosu, nie potrafię sobie wyobrazić nikogo innego, kto by ten tekst tak sugestywnie zinterpretował.
Na koniec chciałbym jeszcze na moment wrócić do samego tekstu i po trochu ostrzec a po trochu narobić wam apetytu. Musicie bowiem wiedzieć, że choć „Droga królów” zawładnie wami od pierwszych minut to nie jest to powieść łatwa, szybka w pochłonięciu. Po pierwsze to blisko 45 godzin nagrania. Po drugie przez setki wątków pobocznych, tysiące bohaterów epizodycznych, kilka płaszczyzn czasowych, czworo równoważnych głównych bohaterów i złożoność fabuły nie da się tego szybko pochłonąć. Ta pozycja wymaga waszej uwagi. Odwołując się do kulinarnej analogii nie jest to hot dog, którym szybko i prosto nasycicie głód opowieści. Tu raczej trzeba mówić o daniu z trzygwiazdkowej restauracji które szef Sanderson przygotował z myślą o delektowaniu się małymi kęskami. Tylko w ten sposób można uchwycić ich powab i unikalny, nieporównywalny z niczym świetnie zbalansowany i wielowymiarowy smak. Zwyczajnie szkoda takiej perełki na połykanie byle szybciej.
W wersji audio „Droga królów” nie jest pozycją towarzyszącą, nie jest czymś co ma wam uprzyjemnić sprzątanie czy oczekiwanie w kolejce. Ta opowieść wymaga od was skupienia, tylko tak całkowicie zapadniecie się w niezwykły świat burzowego światła i wychwycicie wszystkie ze smaczków jakie przygotował dla was autor. Sam słuchałem tej powieści blisko miesiąc i nie żałuje żadnej z chwil spędzonej w słuchawkach. Dla mnie to był przygoda zimy.
Bardzo wam wszystkim tę pozycję polecam, a szczególne polecam ja tym którzy lubią myśleć o fantasy jak o czymś gorszym, czymś dla młodego albo mniej wyrobionego czytelnika. Zmiana podejścia gwarantowana.
Autorem grafik inspirowanych prozą Sandersona których użyłem do zilustrowania recenzji jest Michael Whelan.
Tytuł: „Droga królów”
Czyta: Wojciech Żołądkowicz
Rok wydania: 2016
Czas: 44 godziny 55 minut
Cena: 49,90 zł
Audiobooka otrzymałem od Audioteki