Moja babcia mawiała „Strzeż się marcowego słońca, zdradliwe jest”. I choć sam pewnie niebawem będę dziadkiem, powiedzmy tak za sześć lat, to ciągle mam tendencję do sprawdzania powiedzeń babci. Zawsze też boleśnie przekonuję się, że babcia miała jednak rację.
Zwiedziony słońcem, na popołudnie zaplanowałem pierwszy w tym roku sąsiedzki balkoning. Czytaj małą 4-6 osobowa posiadówkę przy lekkim alkoholu i jakiś przegryzkach, spędzaną na balkonie. Szybko jednak okazało się, że to co o czternastej widziane z okien biura zdawało się być wiosną w rozkwicie, o 18.30 stało się po prostu chłodnym wieczorem. Pomysł marznięcia i przytupów, nie w rytm muzyki, a dla rozgrzewki to jednak nie najlepszy pomysł. Toteż impreza trafiła do pokoju. Na szczęście nie trzeba było daleko wszystkiego przenosić – jakieś 5 kroków. I tak z balkoningu zrobił się tradycyjny pokoing.
Ta zmiana lokalizacji trochę mi popsuła szyki. Podczas tego pierwszego, inauguracyjnego balkoningu chciałem znajomym zaprezentować nowość – trzeci smak piw aromatyzowanych Somersby. Pewnie jeszcze nie wszyscy wiedzą, ale do doskonale znanych jabłkowego i jeżynowego dołączył ElderflowerLime, czyli blend limonki i aromatów kwiatu dzikiego bzu. Smak pachnący wiosną. Mistrzowie i znawcy smaków mówią: jedz i pij to co w danym momencie oferuje natura. Ortodoksyjni i nowocześni mistrzowie kuchni dzielą rok nie na 4 pory roku, a na 52 tygodnie i modyfikują menu co 7 dni by być zawsze w zgodzie z tym co za oknem. Teraz my możemy postępować tak samo i nasze podniebienie oczarowywać smakiem wiosny. A z czym kojarzy się wiosna? Z kwiatami, tyle tylko, że my większość kwiatów nie kojarzymy z jedzeniem czy piciem. Jakoś nasza polska kultura sprowadzała kwiaty jedynie do zapachu i koloru. Wspomniałem polska, bo zarówno w krajach śródziemnomorskich jak i w Skandynawii kwiaty się jada dość powszechnie. Nie wierzycie? Wybierzcie się do szwedzkiego sklepiku w dużym sklepie meblowym i popatrzcie na dostępne aromaty syropów do napoi. Zaskoczenie gwarantowane!
A teraz Lord Somersby ma dla nas puszki i butelki pełne zapachów kwiatu czarnego bzu. Do tej pory, żeby odnaleźć takie zapachy, trzeba było włożyć nos do kieliszka z winem, najlepiej do kieliszka z traminerem. Miłośnicy napoi niskoalkoholowych nie mieli szans by się nimi cieszyć. Wraz z Somersby ElderflowerLime do puszek i butelek trafiła nieznana wcześniej na rynku intensywność nut kwiatowych i owocowych. Najciekawsze w tym jest to, jak ciekawą synergię uzyskały te dwa z pozoru podstawowe aromaty wsparte na ramie z lagera. Efekt jest znacznie bardziej złożony, a przez to interesujący. Nie inaczej jest z ustami czyli smakiem. Pijąc ten aromatyzowany napój piwny mamy bogactwo i zmienność niczym w winie. Początek to lekka kwasowość limonki i złożone aromaty dzikiego bzu, po chwili mamy tony piwne po których następuje łagodny słodki posmak. Schłodzone pije się z dużą przyjemnością, lekko i miło. Dla takich napoi wymyślono określenie „wysoka pijalność”. Najlepiej pasuje do pikników, imprez plenerowych, działkingu, balkoningu i wszystkich innych ingów na otwartym powietrzu.
Mnie pogoda pokrzyżowała premierę i ElderflowerLime zaprezentowałem w czterech ścianach i też wszystkim smakowało. Do tego stopnia, że zawartość przeznaczonych na prezentację butelek i puszek skończyła się niebezpiecznie szybko. W tym widzę największą wadę tej wersji Somersby, może się kończyć zbyt szybko.
Impreza, pomimo że w środku tygodnia, rozwinęła się nadspodziewanie. Były ploteczki, były rozmowy o tym co się wydarza, o planach na majówkę i nadchodzące wakacje. Nie wiem dlaczego, ale ten wiosenny smak pociągnął myśli właśnie w stronę rozpoczynającej się wiosny i nadchodzącego lata. I dobrze, bo zimy wszyscy mamy już dość. Tak więc zimo precz, tym bardziej, że już wiemy co będziemy pić wiosną i latem.
#ElderflowerLime #Somersby
Wpis powstał przy współpracy z marką #somersby