Od dawna żadne wydanie winnych wtorków nie kosztowało mnie tyle czasu. Nie powiem żeby był to czas stracony czy żeby było to nieprzyjemne. Narzekam jedynie, że bardzo czasochłonne. Dużo się przy okazji nauczyłem. Wszystko to za sprawą Maćka Stawickiego z bloga Winettoo. Dał nam oto takie zadanie.„Każdy musi wybrać sobie czekoladę – pełna dowolność i samodzielnie dobrać do niej wino – też pełna dowolność. Następnie, organoleptycznie sprawdzić połączenie i opublikować. Jak wiadomo, znaleźć dobrą parę nie jest tak łatwo”
Nigdy wcześniej nie parowałem wina z czekoladą, do tego czekoladę choć lubię jadam rzadko, nie znam się na niej zupełnie. Musiałem najpierw znaleźć czekoladę która mi odpowiada. Na początek poszły białe, to ewidentnie nie mój smak. Potem sięgnąłem po mleczne i mleczne i mleczne z dodatkami. Niebawem okazało się, że smakują mi jedynie dodatki. Wykonałem nawet telefon do mamy co by się dowiedzieć, jaką czekoladę lubiłem będąc chłopcem. Jako że było to dawno temu, w czasach kiedy w sklepach były jedynie musztarda i ocet podobno lubiłem każdą, byle by nie była wyrobem czekoloadopodobnym, ale tak najbardziej to podobno Studencką przywożoną z Czechosłowacji (taki kraj #gmimynieznajo). Poszukałem po szufladach, w Republice czeskiej jestem dość często i żona coś tam zawsze kupi, patrzę jest. Spróbowałem i znowu smakowały mi tylko rodzynki i orzeszki, których w czekoladzie było sporo. Wreszcie zdecydowałem się na zakup trzech różnych czekolad gorzkich o różnych zawartościach kakao. Odpowiednio Lindt 85%, która nie dość że była bardzo gorzka to jeszcze miał pudrową fakturę, brakowało tłuszczu który by to sklejał, była wysuszająca i zbyt mocna. Kiedy ją próbowałem dziękowałem opatrzności że nie zdecydowałem się na tę 99%. Kupiłem też dwie czekolady w dyskontach, obie 70%. Jedna w Biedronce drugą w Lidlu, ta w Lidlu , jako że lubię w czekoladzie dodatki, czasami nawet wole je od czekolady jest z suszonymi malinami. Obie mi smakowały, ale ta z malinami bardziej. Suszone owoce nadały ładnej kwasowości, która zbalansowała gorycz czekolady. Do parowania zdecydowałem się na Ecuador 70% z malinami. Czekolada została wybrana. Teraz tylko dobrać do niej odpowiednie wino.
Nie chciało mi się wywarzać drzwi już otwartych i sięgnąłem po książki o doborze wina do potraw, a potem jeszcze zapytałem wujka google. Zasady ogólne są takie. Białą czekoladę łączymy z białymi słodkimi winami ( w tym z winami musującymi, wile źródeł mówi tu o Muscat d’Asti), czekolady mleczne z różowymi lub cięższymi białymi słodki zaś czekolady gorzkie… Stop tu tak łatwo nie jest. Pierwszy naturalny wybór to ciężkie wina słodkie, jak porto, madera i słodkie ciemne sherry. Ale jest tez druga droga, która ekstraktywne czerwone wina wytrawne. Serwisy amerykańskie kierowały mnie w stronę kalofornijskich win ze szczepu zinfandel, europejskie mówiły o primitivo. Obie wspominały tez o dobrym Bordoszczaku jako ciekawym rozwiązaniu. Tym tropem postanowiłem podążać.
W piwnicy odnalazłem butelkę, Chateau Haut-Plaisance Montagne – Saint Émilion 2011 otrzymaną jakiś czas temu od znajomych. Odszukałem w notatkach rocznik 2008, dostępny jakiś czas temu w Lidlu, wtedy podobała mi się jego umiarkowana kwasowość, dobry owoc i lekko waniliowo-kawowy, a może nawet czekolady i kakao posmak. Do czekolady powinien być w sam raz, szczególnie jeżeli ta kawa w posmaku się zachowa. Kawa i czekolada razem zawsze dobrze smakują. Do tego są tam wręcz tony kakao i czekolady czyli idźmy tropem podobieństw. Pod warunkiem, że rocznik 2011 jest podobny.
Nie jest, jest bardziej drapieżne, wino jest bardziej zielone i bardziej kwasowe. Nie jest złe, po prostu potrzebuje jeszcze trochę czasu, a ja głupi je otwarłem. Na szczęście posmak też z kawą, czekoladą i tostem czyli silnie wypalana beczka, jest szansa na dobre parowanie. Wino wybrane, czekolada też czas zaczynać. Kostka czekolady trafia do ust, po niej kieliszek wina. Pierwsza niespodzianka, lekka kwasowość suszonych malin przygotowuje mają paszczę na wino, kwasowość jest znacznie mniej odczuwalna, wino robi się tez dużo bardziej gładkie, zaś sama czekolada zyskuje na głębi, staje się bardziej intensywna, kakaowa przyjemna gorzkość wysuwa się bliżej pierwszego planu. Malinowa owocowość czekolady ładnie uzupełnia się z nutami porzeczek i jeżyn pochodzącymi z wina. Fajne zestawienie, wino pod wpływem czekolady jak by się ułożyło, utemperowało, a czekolada zyskała na intensywności. Do tego takie zestawienie nie jest słodko zamulające.
Uf udało się, czasami warto zejść z utartych szlaków i wybrać coś poza standardowego. Pamiętajcie do gorzkiej czekolady nie zawsze musi być Porto.
Nazwa: Chateau Haut-Plaisance Montagne – Saint Emilion
Rocznik: 2011
Producent: SARL Raymond VR
Kraj: Francja
Region: Bordeaux
Apelacja: Grand vin de Bordeaux
Typ wina: spokojne
Kolor wina: czerwone
Smak: wytrawne
Klasyfikacja: jakościowe
Szczepy: merlot, malbec, cabernet franc, cabernet sauvignon w nieznanych proporcjach
Temp. podawania: pokojowa 17-19 stopni
Podawać do: czerwone mięso i gorzka czekolada
Do kupienia w: Lidl
Cena: ok 31,99 zł
Pojemność: 0,75l
Ocena 0-6: 4,0 przy sparowaniu zyskało do 4,5
Jednym zdaniem: lekko nie dojrzałe, warto poczekać z otwarciem butelki.
Wino otrzymałem od znajomych
A tak czekolada z winem smakowała innym blogerom
———————————————————–
———————————————————–